Rany i ból,
Goicie się. Boleśnie zatapiacie ból w moim umyśle, nie rozumiecie ani jednego słowa, które kieruję do Was. Bronicie się. Uparcie tworzycie się, rozmnażacie po moim ciele, jesteście jak bumerang, wracacie i bronicie się zaciekle.
Byleby być i krzywdzić.
Każdy ból jaki roztacza się w moim ciele, jest bólem, który zachowam do końca swojego życia. Dzięki Wam nie mam jak się bronić. Siebie i mojego umysłu – zniknijcie. Chociaż niewinnie stąpam po ziemi, unieszczęśliwiacie każdą chwilę w moim marnym krótkim życiu.
Co jeśli chciałabym zaznać szczęścia?
Spytałabym pewnie czy na nie zasługuję. To właśnie Wy uświadamiacie mi, że niewinność jaka gości w moim życiu jest bolesna. Łakniecie mojego szczęścia, by po chwili pokruszyć je na tryliardy maleńkich kawałeczków.
Jesteście różne i niecodzienne. Każda z Was chce być inna. Jednak wszystkie jesteście takie same. Dlaczego to robicie? Czy cieszy Was cierpienie innych? Cierpienie…
Fizyczny, duchowy, metafizyczny… Tego bólu nie da się opisać żadnymi słowami. Żaden człowiek nie jest w stanie zauważyć czyjegoś bólu. Łzy, które spływają po policzkach, są oznaką. Oznaką, że czują. Oznaką, że próbują żyć. Oznaką, że próbują wstać i powiedzieć sobie „ból jest tylko moją wyobraźnią”.
A gdyby to był tylko mój wymysł? Może Wy… Rany, nie istniejecie, bo nigdy nie było bólu? Ból istnieje tylko w naszej głowie, powiedział niegdyś nieznany mi głosik. Wyobrażamy sobie ból i próbujemy go odczuć na własnej skórze?
Nie istniejecie. Ranom i cierpieniu mówię bezczelne: odejdź.
R.
Włożyła list do koperty. Spojrzała kątem oka na nieprzytomnego mężczyznę i westchnęła ciężko. Po co ona w ogóle brała go ze sobą? Tylko musiała się z nim użerać, jednakże była zmuszona do zatrzymania go. Do zatrzymania swojej obsesji.
Spojrzała na list, który napisała i schowała go do szuflady, po czym zamknęła ją na kluczyk, który spoczywał jeszcze chwilę temu na jej szyi. Wstała energicznie i spojrzała przed siebie, dokładniej na widok za oknem. Miała ochotę wyjść z tego miejsca, lecz coś trzymało ją w środku.
Złe siły? Czarne duszki? Prychnęła pod nosem i otworzyła zgrabnym ruchem okno. Gdy do środka wpadło świeże, nieco mroźne powietrze odetchnęła z ulgą.
Nie czuła niczego, co mogłoby ją zszokować. Błogie uczucie wypełniło ją całą. Miała przewagę nad tym co robi. Chciała być sobą. Zostawić za sobą to, czego tak namiętnie chciała się pozbyć. Na jej barkach spoczywała misja, którą za wszelką cenę musiała dokończyć.
Przymknęła oczy, a na jej ustach pojawił się arogancki uśmieszek.
Pamiętaj, że twoim przeznaczeniem jest przegrana, Rosemary.
_________________________
Pamiętajcie, że to będzie krótkie. A każdy rozdział może być ostatnim. Nie będę się rozpisywać, każdy rozdział będzie... Czymś innym. Nową przygodą. Nowym otwarciem.
to takie ... inne .
OdpowiedzUsuńnaprawdę ciesze się, że trafiłam na tego bloga .
jest wyjątkowy .
masz wielki talent :*